Kiedy chcesz jechać na wakacje? Wybierz miesiąc:
Opowiadania / Parkomat
Truskawka w gardle
- Jesteś suką! Jesteś suką! No, zawołaj, zawołaj tak! – krzyczała delikatnym głosikiem, odchylając do tyłu głowę, szukając mojego wzroku. A ja patrzyłem tylko jak moje długie palce tonęły w pomarszczonych fałdach jej pośladków niczym białe dłonie piekarza w wyrabianym cieście. Po chwili dodała:
– Powiedz, że mnie zerżniesz!
Jej ujmujące spojrzenie i charakter, a przede wszystkim fakt, że mogłaby być mi matką, nie pozwalały tym słowom przejść przez moje gardło. Czarne pończochy z koronką i równie powabny stanik mimo wszystko nie ułatwiały zadania, raczej dodawały jakiegoś tragikomizmu tej sytuacji w kontekście wieku kobiety, który witał z przodu szóstkę lub siódemkę.
- No co się dzieje? Uderz mnie w tyłek – upominała się o priorytet w gąszczu moich myśli.
- Przepraszam panią, nie mogę – smutek, który wywołałem na jej promieniującej dotychczas twarzy uświadomił mi, że chyba nie tyle zraniłem ją odmową, co zawoalowanym wypomnieniem na temat jej wieku. Izabela wstała z łóżka, wsunęła pośpiesznie na siebie uczniowską spódniczkę rodem z filmów porno, założyła czerwone obcasy, a nie zapiąwszy jeszcze obcisłej bluzki już otwierała wyjściowe drzwi. Wyszła bez słowa.
Walnąłem się na łóżko wbijając wzrok w sufit.
***
Pół godziny zeszło mi na szukaniu płatków jaglanych. Nie lubię dużych sklepów, powinni wręczać nagrody za zrealizowanie listy zakupów. Ciekawe, czy Tezeusz też tak się męczył? Z drugiej strony dziękuję, że są (te sklepy), bo inaczej czasem wcale nie mógłbym spełniać swoich konsumpcyjnych kaprysów. Na dziale z płatkami śniadaniowymi jaglanych nie znalazłem. Pewnie za mało chemii. Zresztą poszukiwania nabrały zwolnionego tempa, bo zawieszałem się czasem myśląc o incydencie sprzed godziny. Nie to, że odrzucał mnie jej wiek. W zasadzie, to od początku wiedziałem, na co się piszę i to nie pierwszy raz. Z sentymentem przypomniałem sobie Weronikę, od której, mimo sześćdziesiątego roku życia, wciąż biło piękno. Musiała być kiedyś fascynująca. A wnętrze dłoni jak u dwudziestolatki. Choć znałem też dwudziestolatkę, której dłoń wcale aksamitna w dotyku nie była, a ja nie kryłem zaskoczenia. Twierdziła, że to od zmywania naczyń.
Wiadomo, że gdzieś następuje przeciek na temat wieku, jak nie czoło, to oczy, jak nie oczy, to szyja, ale w odpowiednio dobranym świetle Weronika była wciąż kusząca. Nawet bardzo. Tyle, że dziś Izabela sama dobrała światło, mocne, białe, żadnych świeczek czy pomarańczów. A do tego ta wyzywająca bielizna pt. „Pieprz mnie od razu”, która na jej nie tak smukłym ciele wyglądała odpychająco. A może to Izabela wyglądała odpychająco na tle tej bielizny…
Od kiedy pornografia zawitała w kulturze popularnej, a dostępność niezobowiązującego seksu stała się powszechna, mężczyźni zaczęli coraz więcej oczekiwać od swoich partnerek. A to agresywny seks oralny z ciągnięciem kucyka, a to duszenie, a to z plaskaczem, a to brutalnie na pieska… Stosunki wyzute z uczuć. Równocześnie ta sama kultura popularna sprawiła, że kobiety rozkochały się i uwierzyły w realność melodramatów. Oczekują, że mężczyźni będą czarujący, szarmanccy, twardzi, ale wrażliwi na potrzeby kobiety. Zawsze.
Ilekroć widzę matkę krzyczącą na synka „nie płacz, bądź mężczyzną” albo żonę perswadującą mężowi „zrób coś, bądź mężczyzną”, mam ochotę podejść do niej, spojrzeć na jej nos, piersi, biodra albo nogi i powiedzieć: bądź kobietą!
Na dziale kasz też nie było płatków jaglanych. Bo już nie są kaszą? Zapytałbym w Informacji, ale ostatnio po pytaniu o musztardę bez cukru, już nie chcę im więcej sprawiać problemów. Może na dziale zdrowej żywności? Owszem. Tutaj jest. Na razie. Dopóki nie zwycięży teza o zbyt wysokim indeksie glikemicznym czy jakichś innych na razie niemedialnych właściwościach.
Byłem blisko samozadowolenia, nie licząc jednej pozycji na swojej wymiętej karteczce biurowej. Cytryna? Cynamon? Tragizm sytuacji nie wynika z tego, że nie mogę tego odczytać, ale że sam to napisałem. Moje wizje zakupowe czasem rodzą się na przestrzeni dni, zapisuję od czasu do czasu to, co przyjdzie mi do głowy, a jak lista robi się długa albo potrzeba zakupu konkretnego produktu nie daje mi spokoju, ruszam na wernisaż dzieł konsumpcyjnych. Pomijając codzienne zakupki realizowane w mniejszych sklepach położonych bliżej mojej wycieraczki.
Czasem na listę wkradnie się jakaś pamiątka po moich gościach, bo kartka leży zawsze na wierzchu. Jak penis – to wiem, że jakiś kumpel. Jak uśmiech lub ciało niebieskie – koleżanka. Czasem na odwrocie trafi się cały rysunek. Ale tym razem (i nie po raz pierwszy) autorem zagadki byłem sam ja. „C” było pewne, a później coś na kształt „u” lub „y”, a dalej już spontaniczny szlaczek. Może cukinia? Nie potrzebowałem ostatnio. Cyrkla też nie. Pieprzyć to, idę do kasy.
Po zapłaceniu ciekawość nie dała mi spokoju i wstąpiłem do apteki w tym samym molochu. Pokazałem pani kartkę i zapytałem z uśmiechem niewinnego idioty:
- Czy wie pani, co tu jest napisane?
- Cyjanek?
***
Wracając do mieszkania znów musiałem przeciskać się przez furtkę okupowaną przez córeczkę sąsiadki. Nie rozumiem, po co ślęczy w przejściu, skoro ma ogródek do zabawy. Flirtuje z wolnością.
Włączyłem laptop. W poczcie wiadomość od Nikoli (założyłbym się, że to nieprawdziwe imię): „Witaj Skarbie :) Masz czas w czwartek o 20.00?” Sprawdziłem kalendarz w telefonie i zacząłem odpisywać: „Witaj Zacna :) Mam, gdzie się widzimy? : )” Przypuszczałem, że na początek będzie chciała iść do parku albo do muzeum. W zasadzie nie mam nic przeciwko, mogę nauczyć się czegoś, a nawet zdziwić, jak ostatnio, gdy poszliśmy oglądać kopię Mona Lisy, sprowadzoną akurat na jakiś czas do Muzeum Narodowego. Oryginalną widziałem wprawdzie w Luwrze, ale za grubą szybą, z kilku metrów, między głowami spoconych gapiów, dla których w większości Mona Lisa była obiektem zainteresowania dlatego, bo była popularna. Trochę jak niektórzy celebryci znani z tego, że są znani. Na dodatek ci niedzielni degustatorzy sztuki robili sobie selfie z Mona Lisą. Gdyby wstawić tam Mona Lisę z Prado1, to pewnie dalej robiliby sobie selfie, nie mając pojęcia o podmianie.
Mnie Mona Lisa niespecjalnie podniecała jako amatora, bo wiele obrazów z tego okresu uważam za ciekawsze i trudniejsze w namalowaniu (pomijając fakt, że w ogóle nie uważam tego obrazu za szczególnie ładny), a niejednemu można również przypisać efekty i zagadki, jakimi znamionuje się obraz Da Vinci.
Ale urzekła mnie rzecz inna. Otóż korzystając z faktu, że obraz ten nie był ani za szkłem, ani za balustradą, ani za kupą 50 głów, pewna niemłoda malarka siedziała przed nim i malowała jego kopię. Malowała kopię kopii obrazu Da Vinci. Ciekawe, czy autor pomyślałby kiedyś, że jego kopia doczeka się kopii, gdy już kopnie w kalendarz? Czy w ogóle wyraziłby na to zgodę? Kto ma prawa autorskie do kopii obrazu? A kopii kopii? Czy można dopuszczać do tego, jeśli artysta nie wyraził sprzeciwu? Bo w ogóle nie brał tego pod uwagę? A może to już wszystko nieważne, skoro nie żyje od wielu lat. Prawo na pewno sobie radzi z takimi przypadkami.
To tylko dylematy, które rodziły się w mojej głowie, ale tylko na chwilę, bo moją uwagę przykuł w końcu jeden szczegół. Na sztaludze obok obrazu stała zgięta na pół kartka A4 z napisem: „Proszę nie fotografować”. Kobieta zrzynała Da Vinciego, a równocześnie prosiła, aby nie robiono zdjęć? Równie dobrze mogła ściągnąć majtki na Patelni w Warszawie i protestować przeciwko „Nimfomance” Von Triera.
Większe muzea mają to do siebie, że niemal zawsze znajdzie się tam jakiś nieuczęszczany zakamarek. Szczegółowe zwiedzanie muzeów w parze zacząłem krótko po studiach w Krakowie, w Narodowym. Wtedy to jeszcze były młodzieńcze eksperymenty, krótkie, nieholistyczne, przesycone adrenaliną, strachem i ekscytacją bardziej niźli seksualnym podnieceniem.
Najmilej wspominam jednak paryski Centre Pompidou, gdzie z racji samej idei konstrukcji budynku zakamarków było sporo (i to z piękną panoramą miasta). Z czasem to nie były już pięciominutowe zrywy, ale też nie dawały tylu pobocznych emocji, co te pierwsze próby w Krakowie…
Wysłałem Nikoli odpowiedź i miałem tylko nadzieję, że nie będzie chciała się wprosić do mnie. Tylko raz przyjąłem klientkę w mieszkaniu i nie czułem się z tym komfortowo. Ale była z zagranicy, więc postanowiłem zrobić dla niej ten wyjątek, zwłaszcza, że zawsze czułem słabość do kobiet o orientalnej urodzie.
Lubiłem spotkania z Nikolą, bo jednak było w nich mało rutyny i można było też dać satysfakcję duchowi, a nie tylko kieszeni. Po prostu się działo. Zresztą w łóżku też. Raz zamówiła truskawki do pokoju. Leżeliśmy nago na zmiętej pościeli i karmili się wzajemnie owocami. Nikola próbowała połknąć całą truskawkę, która jednak obrała niekorzystną trajektorię i kobieta zaczęła się nią krztusić. Pomogłem jej usiąść i zacząłem klepać po plecach, ale nie pomagało. Nikola robiła się coraz bardziej czerwona. Zarzuciłem szlafrok, otworzyłem drzwi i niemal wpadłem na młodziutkiego boya hotelowego o nieokrzesanej inteligencją twarzy. Zapytałem, czy umie udzielać pierwszej pomocy, bo moja koleżanka się dusi. Wszedł do pokoju i stanął zdębiały, widząc moją koleżankę, czyli nagą 60-letnią kobietę, krztuszącą się na czworakach na łóżku. Zacząłem szarpać go za ramię i podniesionym głosem pytać czy umie jej pomóc. Popatrzył na mnie pytająco szeroko otwartymi oczami, z otwartą buzią niewinnego dwudziestolatka. Ponowiłem pytanie. Chłopak wszedł na łóżko, usiadł na kolanach za kobietą, nachylił się nad nią, objął w pasie i zaczął mocno ją szarpać na wysokości brzucha. Wyglądało to wyjątkowo absurdalnie i niepoprawnie, ale Nikola zwróciła w końcu truskawkę i zaczęła oddychać.
Oparłem się o ścianę, zamknąłem oczy i odetchnąłem z ulgą. Otworzyłem je słysząc szmery i szepty. Chłopak powoli zmieszany zbierał się z łóżka, a ja odkryłem, że hotelowa futryna jest w stanie pomieścić około sześciu osób. Zerwałem się, wyrzuciłem boya i gapiów, zamknąłem drzwi. Po chwili wybiegłem, żeby dać mu pieniądze, ale już go nie było. Wciąż miałem przed oczami obraz, jak niosąc pomoc obłapiał speszony na czworaka od tyłu nagą starą babę…
1. W magazynie madryckiego muzeum Prado odkryto kopię Mona Lisy namalowaną prawdopodobnie przez ucznia/uczniów Leonarda Da Vinci. W zestawieniu z oryginałem widać dużo różnic: https://pl.wikipedia.org/wiki/Mona_Lisa#Kopia_z_Prado