Moja książka Ocalić Kadam
o wyznaczaniu szlaków w Ugandzie i terapii psychodelicznej już w przedsprzedaży!


Rozmowa o kontrowersjach wokół transportu konnego na terenie TPN

Opowiadania, felietony, wywiady / Rozmowa o kontrowersjach wokół transportu konnego na terenie TPN

Jana Krzeptowskiego-Sabałę, Kierownika Zespołu Aktywnej Edukacji Tatrzańskiego Parku Narodowego pytałem o ochronę zwierząt na terenie Parku, a przede wszystkim o to, dlaczego ta ochrona jest wybiórcza i dlaczego TPN, zezwala na wykorzystywanie koni w transporcie, skoro rodzi to tyle protestów.

Okazało się, że roczne przychody TPN z z transportu konnego do Morskiego Oka mogą sięgać nawet pół miliona złotych. Czy nie można jednak czerpać tych zysków z powracającego do łask na całym świecie transportu w rikszach (choćby rowerowych) albo pojazdach elektrycznych? Czy jedynymi argumentem za kontynuacją kontrowersyjnego transportu konnego mają być tradycja albo brak sprzeciwu weterynarzy? Choć przez parę miesięcy nalegałem na rozmowę z dyrektorem TPN, skierowano mnie do innej osoby, niemniej z racji piastowanej przez niej funkcji - być może słusznie. Na końcu rozmowy kierownik stwierdził jednak, że nie czuje się osobą kompetentną w tym temacie i obiecał, że ktoś inny się ze mną skontaktuje. Upłynęły jednak już ponad trzy tygodnie. Bez odzewu.
 

Poniżej wybrane fragmenty rozmowy. Całego wywiadu możesz odsłuchać na dole.
 

Jan Krzeptowski-Sabała: Są głosy, które mówią, żeby ten transport czy ograniczyć, czy zupełnie zlikwidować, dlatego powołuje się co roku komisję ekspertów, w skład której wchodzą weterynarze, hipolodzy, z polskich a nawet zagranicznych uniwersytetów, najwięksi specjaliści w tej części Europy i oni są zdania, że te konie mogą tam pracować i że to nie jest przeciążanie tych zwierząt…

Bartek Zobek: A co gdyby zdrowym pracownikom Parku dać pociągnąć wozy, oczywiście konsultując to z lekarzami?

JKS: Trudno porównać człowieka do zwierzęcia pociągowego…

BZ: Ale pracę możemy porównać. […] Porozmawiajmy o tych koniach, które trudno się zapytać o ich zapał do pracy, trudno z nimi negocjować warunki, a wiemy przecież, że konie mają układ nerwowy, no i pytanie, czemu tej pracy nie mogą wykonywać ludzie, skoro ludzi można zapytać? Transport z wykorzystaniem mięśni ludzkich istnieje na całym świecie…

JKS: […] u nas w Polsce jest tradycja hodowli koni, te konie hoduje się od setek lat, pracują zarówno w rolnictwie przy uprawie ziemi, przy transporcie ludzi…

Odbierz zniżkę na wymianę walut w Walutomacie!

BZ: No, rozumiem, ale rozmawiamy o Tatrzańskim Parku… Dlaczego by nie skończyć tych kontrowersji i nie dać pracy ludziom?

JKS: Dlatego, że nasi weterynarze i austriaccy twierdzą, że te konie są w dobrym stanie…

BZ: No dobrze, ale ludzie też są w dobrym stanie…

JKS: Póki co nie zgłosił się do nas nikt chętny, który chciałby ciągnąć jakieś wozy czy dorożki…

BZ: A pytali państwo?
[…]
Skoro mamy od dwustu lat silnik elektryczny wymyślony przez Faradaya, to czemu nie ograniczyć tego do transportu elektrycznego, ekologicznego, nie budzącego takich kontrowersji jak te konie?

JKS: To pytanie pewnie musiałby pan zadać dyrektorowi Parku, ja zajmuję się edukacją…
[…]

BZ: Czy woźnica lub właściciel konia i bryczki ponosi jakieś opłaty na rzecz Parku?

JKS: ...Około tysiąc pięćset złotych miesięcznie.
[…]

BZ: Ile maksymalnie bryczek może jeździć?

JKS: W sumie pracuje tam sześćdziesięciu dorożkarzy, którzy są podzieleni na dwie lub trzy grupy w zależności od sezonu, czyli nie pracują cały miesiąc, tylko pracują dziesięć albo piętnaście dni.

BZ: Czyli dziennie w takim razie ile tych bryczek jeździ? Sześćdziesiąt, trzydzieści?

JKS: … W takim wysokim sezonie jest to trzydzieści bryczek, w niskim sezonie jest to dwadzieścia.

BZ: To ja tak liczę, że to jest prawie pół miliona rocznie.

JKS: No pewnie tak wychodzi.
[…]

BZ: Dlaczego tego przychodu nie czerpać właśnie z pojazdów elektrycznych?

JKS: Pewnie można by tak zrobić, to jest decyzja dyrektora Parku, na takie pytanie trudno mi odpowiedzieć.

BZ: Chciałem wielokrotnie rozmawiać z dyrektorem Parku, natomiast skierowano mnie do pana.

JKS: Pytania, które pan przysłał były bardzo ogólne, więc na takie pytania dyrektor raczej nie odpowiada bezpośrednio, tylko przesyła je właśnie do kogoś innego. Gdyby pan sprecyzował, zadał bardziej szczegółowe pytania, to pewnie mailem otrzymałby pan taką bardzo szczegółową odpowiedź...

BZ: Ale wie pan, ja nie chcę korespondować, od korespondowania to są urzędy.
[…]
Te protesty z czegoś wynikają i skoro nie milkną, trudno zrozumieć, po co Tatrzański Park Narodowy trwa właśnie w tej polityce, bo jeśli nawet chodzi w tym wszystkim o pieniądze, to przecież można czerpać je z transportu elektrycznego albo zmniejszyć bezrobocie i dać pracę ludziom, i niech ciągną te wozy. Np. gdyby woźnice protestowali, to przecież oni też mogą pociągnąć i nikt nie musi ich smagać batem, bo mogą to robić z własnej, nieprzymuszonej woli.

JKS: …Te protesty rzeczywiście odbywają się od kilku lat, są na bardzo małą skalę, to są pojedyncze organizacje, które składają do nas postulaty. Trudno mi ocenić, jaki procent społeczeństwa jest za likwidacją takiego transportu, obstawiam, że bardzo niewielki, więc trudno też na podstawie takich głosów podejmować decyzje.

BZ: Jest pan Kierownikiem Zespołu Aktywnej Edukacji. No to edukacja ma to do siebie, że wykorzystuje wiedzę, idzie z duchem czasu i korzysta z badań naukowych, a nie zatrzymujemy się na edukacji sprzed tysiąca, dwóch tysięcy lat.

JKS: W XXI wieku eksperci z kilku uniwersytetów twierdzą, że konie na drodze do Morskiego Oka nie są przeciążone. Pan tutaj nie ma jakichś argumentów, które mogłyby z tym polemizować.

BZ: A same pójdą? Chętnie będą ciągnąć?

JKS: To są zwierzęta gospodarcze, które są hodowane po to, żeby pracować. Ma pan prawo do swojej opinii, oczywiście…

BZ: Jeśli ja pożyczę wilka z terenu TPN, czy niedźwiedzia, on urodzi mi młode, będę mógł sobie hodować na mięso tego niedźwiedzia, a matkę oddam do Parku.

JKS: Nie, to nie jest zwierzę gospodarcze.

BZ: No ale, to ja zrobię zwierzę gospodarcze z tego młodego.

JKS: Nie, tutaj nie jest taka łatwa sprawa. Mamy listę gatunków, które są chronione, mamy listę gatunków gospodarczych, które pracują dla człowieka…

BZ: Czyli to nie jest kwestia tak naprawdę nauki, tylko kwestia pewnej definicji, ustalenia, przegłosowania. Głosujemy, że wilki są gospodarczymi zwierzętami i możemy je wtedy wykorzystywać, tak?

JKS: Jeśli nasz sejm zmieni ustawę o ochronie przyrody, zmieni wiele innych przepisów, my oczywiście będziemy stosować te przepisy, nie będziemy z  nimi dyskutować.
[…]
Bardzo pan spłyca temat, mówiąc tylko o uczuciach zwierząt, natomiast zupełnie pan nie odnosi się do tego, że jest coś takiego jak tradycja…

BZ: Tradycja… a czy pan wie, skąd pochodzi nazwa Palenica?

JKS: Tak, wiem skąd pochodzi nazwa Palenica.

BZ: No bo właśnie w Palenicy [Białczańskiej – przyp. BZ] zaczyna się ten kontrowersyjny szlak, gdzie nie można już dalej jechać autem, ale można jechać w bryczce […]. No i jak czytałem, że Palenica to jest nazwa od tradycji wypalania łąk, lasów, dobrze mówię?

JKS: No, ta polana powstała wieki temu przez wykarczowanie, wypalanie lasów.

BZ: Dlaczego, skoro pan tak hołduje tradycji, nie wypalacie na terenie Parku lasów, łąk?

JKS: Hmmm… No, na terenie parku stosuje się różne formy utrzymania takich łąk, które powstały wieki temu, nie chcąc, żeby te łąki zarosły, część z nich jest wypasana przez owce, część wykaszana, natomiast wypalanie było stosowane na początku osadnictwa…

BZ: No, to była… bardzo długa tradycja.



Czy wiesz, że za opóźniony lub odwołany lot przysługuje Ci co najmniej 250 euro odszkodowania? Airhelp załatwi za Ciebie formalności i pobierze prowizję tylko w przypadku wygrania sprawy.

JKS: Nie, to nie była długa tradycja, to się zadziało kilka wieków temu, kiedy tutaj pojawili się pierwsi osadnicy, podobnie zresztą na terenie całej Polski. Tysiąc lat temu Polska była porośnięta lasem, stopniowo potem karczowano, wypalano lasy i tak powstała cywilizacja.

BZ: I można było podtrzymać tę tradycję, a z tego co wiem to nie jest podtrzymywana.

JKS: Trudno nazwać to tradycją, to było jednorazowe wydarzenie i potem przez setki lat te polany były wypasane i wykaszane.

BZ: Proszę pana, poza terenem Parku zdarza się w Polsce, że wypala się łąki i ludzie twierdzą, że to jest tradycja, mało tego, potrafią to zracjonalizować, znaleźć jakieś argumenty, według nich racjonalne, i to ma służyć użyźnianiu gleby. Także tradycja w Polsce istnieje, tradycja wypalania łąk, a to pan się powołał na tradycję w przypadku tych koni…

JKS: Ja z panem się tutaj nie zgodzę, jeśli chodzi o łąki – wypalanie jest nielegalne, jest bardzo szkodliwe dla przyrody.

BZ: Proszę pana, ale nie mówimy o tym, co jest legalne, co jest nielegalne, tylko co jest tradycją, a co nie jest tradycją.

JKS: [cisza] …Celem pana wywiadu jest dowiedzenie się jak najwięcej na temat transportu konnego na terenie Parku. Nie jestem przygotowany do takiej rozmowy, bo spodziewałem się zupełnie innych pytań…
[…]

BZ: ...To w takim razie proponuję, żeby pan się przygotował albo skontaktował mnie z osobą kompetentną w tej kwestii, jeśli pan może, to ja do końca tygodnia poczekam jeszcze, wstrzymam się z publikacją tej rozmowy.

JKS: Oczywiście. Bym poprosił, żeby mi ponowić maila…

BZ: Ale inaczej, przecież pan ma mój numer...

JKS: W porządku, okej, przekażę pana numer… i na pewno będzie się z panem kontaktował ktoś, kto jest bardziej w temacie transportu konnego.

***

Mimo że jeszcze się przypomniałem w tej sprawie, nikt z TPN już się ze mną nie skontaktował. A więc moje kolejne pytania pozostaną na razie bez odpowiedzi: Czy w ogóle proponowano woźnicom zmianę koni na meleksy/riksze? Czy przeliczono koszty? Meleks może wyjść taniej niż cena konia z dorożką. Czy dyrektor TPN otrzymywał jakieś inne propozycje korzyści ze strony właścicieli dorożek za utrzymanie status quo? A może, odwrotnie, był zastraszany, na wypadek chęci wprowadzenia zmian?

Tutaj możesz wysłuchać całej rozmowy:


Poznaj więcej inspiracji na ten miesiąc – spójrz na prawy margines >