Moja książka Ocalić Kadam
o wyznaczaniu szlaków w Ugandzie i terapii psychodelicznej już w przedsprzedaży!


Krosy poszły w las

Opowiadania, felietony, wywiady / Krosy poszły w las

Wyzywani od kretynów za niszczenie lasów kierowcy quadów, krosów (z ang. cross) i samochodów terenowych twierdzą, że nic złego nie robią, a ludzie nie tylko tolerują ich obecność, ale nawet patrzą na nich przychylnie. Gdzie leży prawda?

O opinie na temat obecności krosów i quadów w lasach zapytałem internautów. W większości nie są zbyt pochlebne:

„Byłam wczoraj w Gorcach. Niestety to już nie te góry. Głębokie koleiny, wycinka, zniszczone, rozdeptane. Aż żal było patrzeć :-(„

„Kilka razy kamyki spod kół leciały mi koło głowy. Widziałem rozjeżdżone bagienka.
Jak dla mnie to jest czysty bandytyzm i życzę takim niezbyt miłych rzeczy.”

„Wybierałam się na Turbacz, od strony Waksmundu, z dwoma psami na wyciąganej długiej smyczy. Tempo, z jakim wyjechał nagle z lasu quad i motocykl crossowy, było takie, że ledwo zdążyłam ściągnąć smycze i nie stracić któregoś z futrzaków.”

 „Ostatnio zastawiłem gnojom przejazd przez nieużytek, którym wymijali szlaban leśny... Nie znoszę tych kretynów, ich obecność w lasach powinna być bezwzględnie tępiona.”

dzieci na quadzie

Dzieci na quadzie

Co na te zarzuty krosowcy? Rafał (imię zmienione) ma 26 lat. Od roku jeździ krosem po górach w okolicy Mszany Dolnej w Beskidzie Wyspowym. Nie zgadza się z tymi zarzutami, twierdzi, że ludzie nie mają z nim problemu. Co więcej, czasem stara się zjeżdżać z góry na zgaszonym silniku. Niektórzy nawet go zagadują, pytają o motocykl. A hałas, gdy jedzie pod górę lub poziomo?

- Nikt nikogo na siłę nie denerwuje, ale też nie uszczęśliwia. Staramy się jak najmniej przeszkadzać i więcej nie ma o czym mówić – kwituje.

Nie jest łatwo znaleźć osoby, którym krosy czy quady w lesie nie przeszkadzają, jeśli sami nimi nie jeżdżą. Na grupie facebookowej „Podróże - pytania i porady” zadałem w sondzie pytanie: „Czy jesteś przeciwny/a jeździe quadami i crossami w lasach?” 96% osób odpowiedziało pozytywnie. To jednak  sonda internetowa i wynik nie jest reprezentatywny dla całego społeczeństwa.

Odbierz zniżkę na wymianę walut w Walutomacie!

 

Nie wszyscy krosowcy niszczą lasy

Za to nietrudno wśród samych kierowców krosów i quadów znaleźć przeciwników jazdy po lesie.

- Nie popieram czegoś takiego. Nie jest to dobre dla zwierząt, dla natury. Ja staram się jeździć po drogach utwardzonych, a jeśli wjeżdżam do lasu, wybieram drogi publiczne – mówi Kamil Wiśniewski z Orlen Team, który zajął w tym roku V miejsce w kategorii quad w słynnym wyścigu Dakar. Trenuje na swoim terenie pod Warszawą, którego użycza bezpłatnie również innym quadowcom, żeby nie jeździli po lasach.

Jagna zwiedziła motocyklem niemal całą Europę, od Andaluzji po Białoruś. Również zachęca innych do unikania lasów:

- Od 10 lat prowadzę offowe trasy na Izi Meeting, jedzie ze mną nawet po 80 osób. Wyobrażasz to sobie na nielegalu? A tak mamy frajdę: 100-120 km porządnego offa z błotem i piachem, i wszystko na drogach gminnych. Szanuję prawo, taki jestem dziwny typ. I dzięki temu mogę sobie spokojnie dojechać nad morze offem, albo przygotować całodzienny rajd po ścieżkach leśnych dla znajomych na legalu – mówi Jagna.

Bywa i tak, że niektórzy po prostu wyrastają z szarżowania po lasach, jak Marcin Dudzik, który w wieku 15 lat zakochał się bez pamięci w dwóch kołach z silnikiem i sam przez wiele lat jeździł polnymi oraz leśnymi drogami:

- Ale moja filozofia była i jest daleka od tego, co preferuje większość dzisiejszych krosowców – mówi. -  W tamtych czasach (lata 90. – przypis red.) ludzi jeżdżących w terenie była garstka, a oryginalne motocykle enduro i cross były poza zasięgiem 99% pasjonatów, więc składaliśmy motocykle sami w garażowych warunkach, walcząc ze snem i topornymi sprzętami... Po wielu tygodniach, a czasem miesiącach pracy wyjeżdżało się w wymarzoną trasę, najczęściej na Lubogoszcz albo Ćwilin i najczęściej nie spotykało się żywej duszy, bo turystyka piesza w Beskidach nie była jeszcze modna. Teraz jak idę do lasu na grzybki albo po prostu powędrować i nabrać świeżości, to drażni mnie trochę warkot silników, bo zagłusza mi szum wiatru i śpiew ptaków.

Wojciech Pitala, na co dzień pracujący w Warszawie jako reżyser i scenarzysta przyjeżdża w góry odpocząć, co bywa czasem połowiczne:

- Nic mnie tak nie denerwuje, jak ludzie, którzy hałasują, pylą i smrodzą, rozjeżdżając góry motocyklami. Jedni przeliczają wartość lasu na cenę desek, innym najwyraźniej przeszkadza czyste powietrze, śpiew ptaków i zapach żywicy. Jednych i drugich strasznie mi szkoda. Jednak jeszcze bardziej szkoda mi w tym wszystkim mnie samego. Im jest dobrze z ich prymitywnym podejściem do przyrody. Ja powoli tracę moje ukochane miejsca.



Zobacz w Beskidach sowy na żywo!!


 

Do lasu w słuchawkach

Nie wszystkim jednak przeszkadza hałas, np. jeśli idzie do lasu w słuchawkach albo po prostu ma większą tolerancję:

- Zazwyczaj przejeżdżają i po chwili nie słyszę już hałasu, więc nie jest to coś, co mnie jakoś szczególnie męczy czy przeszkadza. Uważam, że jeżeli jeżdżą w miejscach wyznaczonych i nie zbaczają z dróg, to jest ok – mówi Paulina Pawlakówna.

Problem w tym, że miejsc wyznaczonych do jazdy pojazdem mechanicznym w lesie jest bardzo mało. Wynika to z zarówno z ustawy o lasach (Lasy Państwowe) jak i kodeksu wykroczeń (lasy prywatne). Mówiąc krótko - jeśli przez las nie prowadzi droga publiczna, to aby do niego wjechać, trzeba mieć pozwolenie od właściciela.

Mimo wszystko niektórzy kierujący starają się trzymać ścieżek lub dróg gruntowych, aby nie rozjeżdżać ściółki. Według Janusza Tomasiewicza, dyrektora Gorczańskiego Parku Narodowego to nie rozwiązuje problemu:

- Zagrożeniem dla przyrody jest wprowadzanie niepokoju w ostojach zwierząt, poprzez sam wjazd jak i hałas emitowany przez pojazdy. Szczególnie jest to niebezpieczne dla gatunków w okresie zimowym, kiedy zwierzęta oszczędzają energię – np. duże drapieżniki, głuszec. Niebezpieczeństwo wzrasta w okresie wiosennym, kiedy ptaki gniazdują (szczególnie te w dnie lasu, w warstwie krzewów lub nisko w drzewach), ssaki – wyprowadzają młode. Nagłe wprowadzenie niepokoju płoszy te zwierzęta, a niejednokrotnie może je zabijać – zarówno ssaki, ptaki jak i np. płazy – wyjaśnia dyrektor Tomasiewicz i zwraca również uwagę na emisję spalin oraz fizyczne zniszczenie środowisk, szczególnie wilgotnych, np. rozjeżdżanie łąk, fragmentów wilgotniejszych lasów, stoków, a także potęgowanie erozji gleby. Znane są także przykłady zniszczeń młodników, upraw leśnych w takcie jazd skuterami śnieżnymi zimą.

Co na takie zarzuty krosowcy?

- Jak dla mnie przekoloryzowane, wyolbrzymione i zbyt zgeneralizowane. Ale prawda w tym jakaś jest – mówi Rafał.

Według geomorfologa i geologa Michał Kuca bardzo ważne jest, aby droga czy szlak utrzymane zostały w ściśle wytyczonych przebiegach. Jazda quadami powoduje rozszerzenie tych stref i prowadzi do zniszczenia otoczenia, ponadto powstaje efekt sprzężenia zwrotnego tzn. zniszczona nawierzchnia dziury, bruzdy, rowki  zmuszają innych użytkowników do schodzenia z wytyczonej trasy, a to pociąga za sobą kolejne zniszczenia.

krosy w lesie

Zniszczenia na terenie Zespołu przyrodniczo-krajobrazowego Dolina Jamny w Mikołowie. Fot. Katarzyna Kwiecińska

- Jazda ciężkim quadem, zwłaszcza, po deszczu degraduje nawierzchnie prowadząc do kanalizacji odpływu wód opadowych czy roztopowych potęgując erozję. W strefach okołodrogowych z kolei dochodzi do zniszczenia roślinności, naruszenia wierzchniej warstwy gleby. Wystawiona dzięki temu powierzchnia jest łatwo degradowana przez naturalne czynniki tj. erozję wodną i wietrzną. Oczywiście także pociąga za sobą kosztowne remonty – dodaje Michał Kuc.

- Z tym się w ogóle nie zgodzę. Myślę, że to niema sensu. Biorąc pod uwagę że nauka jest skomercjalizowana – mówi Rafał, użytkownik krosa.

Inni krosowcy w obronie na ten zarzut… atakują leśników, którzy ściągają ścięte drzewo po ściółce. Mimo mojej prośby Lasy Państwowe do dziś nie odniosły się do tych zarzutów. Trzeba jednak zauważyć, że ścinka jest legalna, a gdyby każdy chciał robić w lasach, co mu się żywcem podoba (argumentując, że leśnicy niszczą ściółkę po ścince), niewiele by z tych lasów zostało.
 

Kary w górę?

Skoro tak wielu osobom przeszkadza obecność quadów i krosów w lasach, to skąd ta rosnąca dezynwoltura kierowców? Być może wynika to z faktu, że zniesmaczeni turyści nie zgłaszają tych wykroczeń, a jedynie narzekają. Dla przykładu w okresie styczeń – kwiecień 2020 Komenda Powiatowa Policji w Limanowej obejmująca swym działaniem obszar mocno eksploatowany przez wspomniane pojazdy, odnotowała tylko cztery zgłoszenia w tym temacie. W analogicznym okresie w roku 2019 – jedno.

- Nawet jeśli pojazdy poruszają się w lesie bez tablic, to policja może je zlokalizować później na stacji benzynowej i ukarać chociażby za jadę po drodze publicznej bez oznakowania. Można też robić im zdjęcia telefonem i wysłać e-mailem na lokalny posterunek policji. Nawet jeśli nie widać twarzy. Bo wzory na motocyklach i kaskach są unikalne i często policja kojarzy właścicieli – mówi Marek, który walczy z leśnymi piratami i zachęca innych do obrony swojego prawa do spokojnego spaceru w lesie.



Czy wiesz, że za opóźniony lub odwołany lot przysługuje Ci co najmniej 250 euro odszkodowania? Airhelp załatwi za Ciebie formalności i pobierze prowizję tylko w przypadku wygrania sprawy.

Według samych motocyklistów kary są jednak za niskie i za rzadko wymierzane. Mandat za wjazd do lasu może wynieść maksymalnie 500 zł.

- Żeby wygonić krosowców z lasów jest tylko jeden sposób: kary finansowe tak dotkliwe, żeby działały na wyobraźnię i były bezwzględnie egzekwowane – mówi Marcin Dudzik.

Wtóruje mu radca prawny Robert Suligowski, twierdząc, że kary powinny sięgać nawet 10 tysięcy złotych, a straż leśną powinno się wyposażyć w sprzęt i kamery na wjazdach do lasu (np. na fotokomórkę). Według  radcy każdy quad czy cross powinien mieć obowiązkową polisę OC i tablice rejestracyjne, bez względu na to, gdzie się porusza. Aktualnie, jeśli ktoś kupuje pojazd na użytek wyłącznie na terenie prywatnym, nie musi go rejestrować. Często jednak takie pojazdy służą do nielegalnej jazdy po lasach, jak też sam dojazd do lasu odbywa się często po drodze publicznej.

Czy można spodziewać się zmian legislacyjnych w tej kwestii?  Jak twierdzi Piotr Celej z Ministerstwa Środowiska zmiana prawa mogłaby dotyczyć obowiązku rejestracji wszystkich pojazdów lub zwiększenia działań policji, jednak według Celeja kwestie te nie należą do kompetencji Ministra Środowiska, podobnie jak kwestia granicznej wysokości kary grzywny w Polsce.

Wiceprzewodniczący Komisji Ochrony Środowiska, poseł Tomasz Aniśko z Partii Zielonych chce, aby w przyszłości Komisja zajęła się tą sprawą:

- Skoro obecne rozwiązania są nieskuteczne, powinniśmy przy pomocy ekspertów znaleźć i wprowadzić w życie zmiany prawne i administracyjne, które przyniosą pożądane rezultaty – stwierdza  i dodaje, że obojętność wobec dewastowania przyrody i środowiska naturalnego uwidacznia się tak w przypadku tolerowania karygodnych zachowań współobywateli (np. wywożenie śmieci do lasu), jak i w biernej akceptacji szkodliwych działań państwa na wielką skalę (np. przekop Mierzei Wiślanej).

Tymczasem policja już dziś dysponuje narzędziami, o których się nie mówi. Mianowicie poza  mandatem do 500 zł, może skierować sprawę do sądu, a ten zasądzić karę sięgającą nawet 5 000 zł.

Jazda po lesie czy bez tablic rejestracyjnych to nie jedyne wykroczenia popełniane przez krosowców. Aby prowadzić takie pojazdy należy ukończyć 13 lat, tymczasem wśród kierujących zdarzają się dwunasto- a czasem nawet dziesięciolatki, co może skończyć się nawet sprawą w sądzie rodzinnym.

Niektórzy wyprzedzają ewentualne zmiany w prawie. Na przykład stacja paliw Partner w Mszanie Dolnej nie obsługuje pojazdów bez tablic rejestracyjnych.
 

Kompromis?

Rajdowcy wynajmują prywatne tereny na swoje wyścigi, piloci samolotów i helikopterów trzymają się przepisowych wysokości i lądują w wyznaczonych miejscach. Czemu zatem krosowcy wzorem innych pasjonatów nie chcą przestrzegać prawa i przenieść się za zgodą właścicieli na prywatne tereny? Czy zamiast płacić mandaty, nie lepiej wydać te pieniądze na jazdę na legalnym torze?

- Niema torów enduro w okolicy, już nie wspominając o hard enduro. Co do pieniędzy, to loteria: jednego złapią, drugiego nie. Poza tym policja powinna zająć się czymś konkretnym, a nie jak zwykle wpychać łapy tam gdzie ich nie trzeba – twierdzi Rafał.

Choć parki narodowe mają swoje sposoby na leśnych piratów i karzą ich mandatami nawet do 1500 zł (za wjazd, za niszczenie przyrody i za hałas), to dyrektor GPN rozumie ich potrzeby i proponuje spotkanie, w którym uczestniczyliby samorządowcy z gmin, gdzie występuje problem, leśnicy, przedstawiciele rolników, myśliwych jak i sami zainteresowani korzystaniem z pojazdów w terenie.

- Byłaby to okazja do wypracowania wspólnego stanowiska i znalezienia rozwiązania gdzie i w jaki sposób można legalnie uprawiać te sporty eliminując do minimum zagrożenia dla przyrody oraz turystów – mówi dyrektor Tomasiewicz.

Czy krosowcy przyszliby na takie spotkanie?

- Aktualnie rzadko bywam w domu. W sumie jestem tylko w weekendy – odpowiada Rafał.
 

ostatnia aktualizacja: 24.05.2020


Poznaj więcej inspiracji na ten miesiąc – spójrz na prawy margines >