Moja książka Ocalić Kadam
o wyznaczaniu szlaków w Ugandzie i terapii psychodelicznej już w przedsprzedaży!


Test Huela - rewolucja w odżywaniu podróżników?

Do przetestowania Huela zbierałem się długo ze względu na sceptyczne podejście do takiego jedzenia. Z drugiej strony ciągłe podróże, a równocześnie znudzenie orzeszkami i czekoladą zmotywowały mnie do próby. Poprzedziły ją rozmowy z osobami, które piły Huela oraz z osobami związanymi z dietetyką. Do tego doszły jeszcze serie pytań skierowane do producenta.

Aktualnie jestem po testach Huela przed wyjściem w góry, a także w podróży w pociągu oraz na planie filmowym, czyli tam gdzie nie mam możliwości kupić coś pożywnego i zdrowego, ani warunków na przygotowanie czegoś dobrego czy po prostu czasu. Testuję edycję Black ze względu na brak uczulającego mnie owsa, za to bogatą w roślinne białko, co daje mi sytość do 4 godzin bez uczucia ciężkości, i co jest o tyle ważne, bo 20-30 min po wypiciu Huel jestem gotowy na wysiłek.

Na jeden posiłek wykorzystuję 1,5 zalecanej porcji, dostarczając sobie 600 kcal. Proszek wsypuję do dedykowanego szejkera i wstrząsam mocno z wodą. Gotowe. Aktualnie testuję wersję waniliową i smak jest lepszy niż bym się spodziewał po tego rodzaju jedzeniu. Tego rodzaju, czyli jakim? Ano takim, gdzie zmiksowano parę produktów oraz dodano różne makroskładniki, aby zapewnić dzienne na nie zapotrzebowanie. Bowiem Huel reklamuje swoje produkty jako w pełni wystarczające.

I choć skład wygląda bardzo dobrze, to bym odrobinę polemizował, bo nie ma badań klinicznych potwierdzających taką skuteczność (i wystarczalność) Huela. W przypadku zrównoważonego odżywiania dostarczamy swojemu organizmowi tysiące substancji odżywczych i nie ma pewności, że w Huelu nie pominięto czegoś, o czym jeszcze nie wiemy, albo coś, co jest wymagane dla lepszego przyswojenia innych składników. Tak jest np. z obecną w Huelu witaminą C, która łatwiej przyswaja się w obecności bioflawanoidów, powszechnych w owocach i warzywach, a których brak w Huelu. Z drugiej strony wiadomo, że raczej nie da się (i nie trzeba) w jednym posiłku upakować wszystkiego.

Tak czy inaczej, widząc jak przeciętnie odżywiają się Polacy, stawiam tezę, że dla wielu z nich regularne spożywanie Huela byłoby zdrowsze. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie tej monotonii smaku, co nie jest jednak moim zmartwieniem, bo szukałem czegoś, co pozwoli mi w podróży szybko przygotować jeden posiłek dziennie. Wystarczy, że wsypię proszek do szejkera, a we właściwym momencie doleję wody i wymieszam. W ten sposób Huel stał się dla mnie atrakcyjnym zamiennikiem dla fast foodów czy nudzących się szybko przegryzek typu orzeszki, które zresztą bez namaczania mają małą przyswajalność składników ze względu na obecność kwasu fitynowego.

Przede mną poważny test dla Huela, którego niebawem zabieram na trzytygodniową wycieczkę w Alpy, a jak się sprawdzi, to na wytyczanie szlaków w Ugandzie. Ponadto będę testował batony bez cukru. Zatem niniejszy tekst będzie zaktualizowany.

Póki co chętnym do sprawdzenia Huela udostępniam link do zniżki 50 zł na pierwsze zamówienie:


Poznaj więcej inspiracji na ten miesiąc – spójrz na prawy margines >